Rocznica pierwszej deportacji Polaków na Sybir
Według szacunkowych danych, tylko podczas lutowej deportacji wywieziono około 220 tysięcy ludzi. Byli tam osadnicy wojskowi osiedleni na Kresach po wojnie z bolszewikami, urzędnicy państwowi i samorządowi, właściciele ziemscy, ludzie uznani za niebezpiecznych dla Sowietów. Wywożono całe rodziny.
Deportacja przeprowadzona przez NKWD odbyła się w straszliwych warunkach, które dla wielu były wyrokiem śmierci. W czasie jej realizacji temperatura dochodziła nawet do minus 40 st. C. Na spakowanie się wywożonym dawano od kilkudziesięciu do kilkunastu minut. Deportowano całe rodziny - z małymi dziećmi, chorymi i starcami. Stłoczeni w wagonach, w nieludzkich warunkach, jechali nawet kilka tygodni na Sybir. Najsłabsi umierali już w drodze.
Na miejscu "osiedlenia" umierali z głodu i od ciężkiej pracy.
Ci, którym udało się przeżyć i wydostać ze Związku Radzieckiego, nie mieli dokąd wracać. Polski w granicach sprzed 1939 r. już nie było. Żyjąc w Polsce powojennej, byli zmuszeni nieść w strachu i milczeniu piętno Sybiru.
W Polsce Ludowej nie wolno było mówić o tym, że w „braterskim" Związku Radzieckim tysiące Polaków zamęczono i zagłodzono na śmierć.
Dopiero w latach 90-tych, po upadku ZSRR, byli zesłańcy mogli zacząć myśleć o odwiedzeniu grobów krewnych, którym nie udało się przeżyć.
Dziś 10 lutego to data-symbol odnosząca się do całej Golgoty Wschodu naszych Rodaków.
W Lęborku działa Oddział Związku Sybiraków, który skupia mieszkających tutaj byłych Sybiraków. Od kilku lat w parku im. M. Michalskiego, przy alei Sybiraków, stoi pomnik W Hołdzie Zesłańcom Sybiru. Odbywają się przy nim uroczystości patriotyczne związane z rocznicą zsyłek oraz agresji sowieckiej 17 września 1939r.